Pada deszcz. Od czasu do czasu przez ulicą przebiega
spóźniony na pociąg przechodzień czy wracająca z kościoła starsza pani pod
parasolem. Ciężkie krople dudnią o szyby, zimny wiatr wywiał bezdomne koty do
starych kartonowych pudeł w zaułkach. Nierzadko przejeżdża samochód,
oświetlając na moment pokój.
Ale ciebie nie interesuje to, co się dzieje za oknem. Ubrana
w satynowy płaszcz i suknię wieczorową siedzisz samotnie na sofie, pijąc
wytrawne wino. Naprzeciwko ciebie wisi lustro, ale nie zwracasz uwagi na swoje
odbicie, jakby był to kolejny pusty kawałek ściany.
Dyskretnie mrużysz oczy i spoglądasz w stronę czarnego
fortepianu, niedbale przesuniętego ze środka pokoju w jego kąt, o czym świadczą
wgłębienia w podłodze. Kiedyś był to pokój muzyczny. Mój pokój.
Ty nigdy nie lubiłaś dźwięków fortepianu, gdy ja mogłam grać
całe wieczory, doskonale zabawiając swoją grą gości przyjęć, które mama
urządzała tak często. Myślałam, że mi zazdrościłaś. Nie, teraz wiem, że
naprawdę nie lubiłaś tego czarnego instrumentu, dziś już nieużywanego ponad
cztery lata. Pokryty kurzem już nie wygląda tak imponująco jak kiedyś. Czemu
się go nie pozbędziesz? Nie oddasz komuś, nie sprzedaż? Ja już przecież nie
zagram.
- Twoje zdrowie, Wiktorio - mówisz i uśmiechasz się z
przymusem.
Podnosisz kieliszek,
jakbyś chciała wziąć łyk, ale pochylasz się i odstawiasz go na podłogę. W
pokoju nie ma żadnego stolika czy szafki.
Na kominku stoją
fotografie z naszego dzieciństwa, które
lubisz oglądać. Ale dziś nie spojrzałaś w ich stronę. Dziś podeszłaś do
mojego
trochę wyblakłego już zdjęcia, przepasanego czarną wstążką. To już
czwarty rok od pogrzebu. Pamiętasz moją trumnę tak dokładnie, jakbyś
nadal nas nią stała.
-Instrumenty
bez muzyków są puste - mówisz cicho, jakbyś
chciała zagłuszyć inne myśli, kotłujące się w twojej głowie. Masz w niej
mętlik od kilku miesięcy, wiem to. Zaczęłaś pić. Dużo. Gdybym jeszcze
należała do tego świata, na prawdę- krzyknęłabym do ciebie, żebyś się
pozbierała. Ale... ale ja mogę tylko patrzeć jak się staczasz.
Gładzisz opuszkami palców rzeźbiony gzyms kominka, idąc w
stronę fortepianu. Siadasz na poliestrowym krześle i próbujesz zetrzeć kurz z kart zapomnianego zeszytu z nutami.
-Cholerny,
przeklęty!- myślisz. Uderzasz pięścią w instrument, który wydaje głuchy
dźwięk. A potem ciszę przerywają tyko twoje łzy, tnące jak nożem
powierzchnię klawiszy mojego fortepianu.
~Majka
~Majka
Szczerze?!
OdpowiedzUsuńMajka ma talent jak talala . :))
Zajebiście napisałaś. .:))
Polecam mojego bloga: http://thedreamoftruelove.blogspot.com/
wow, naprawdę masz talent dziewczyno ,pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba. ;D
OdpowiedzUsuńDodaję się do obserwujących, liczę na rewanż ;D
i dodaję do poleconych u mnie ;p
http://this-is-wrong.blogspot.com
Bardzo fajnie piszesz, będę tu zaglądać ;))
OdpowiedzUsuń